Szatonka Szatonka
135
BLOG

Rybka-haczyk-klient - polemika z blogerem Zbyszkiem

Szatonka Szatonka Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Tekst jest polemiką z notką blogera Zbyszka "Jesteśmy tylko "wsadem"". Zawiera odniesienia do przykładów z komentowanej notki - sklepu, piekarni i Salonu24.

Tagi: etyka w biznesie, nieuczciwa konkurencja

Proszę nie komentować pod tą notką. Treści pochodzących z FB nie widzę, więc ich nie przeczytam, a tym bardziej na nie nie odpowiem.


cytat:

"Wsadem są, tu jednak tylko po części, blogerzy (tu uwaga w kontekście Salonu24). Piszą teksty, generują ruch, wynika z tego dochód. Trzeba ich zagospodarować w procesie tworzenia "wartości". Nic to złego. Sam jestem "wsadem"."

cytat:

"Małymi literami uwaga, że to cena przy zakupie min. 1kg. Manager z Biedronki wygrał. (...) uzyskał większy uzysk z "wsadu" jakim są klienci. Zuch."

cytat:

"(...) jest z serem. Producent dumnie informuje nawet, że chyba 15%. Ta, którą kupiłem nawet koło sera nie stała. (...) Manager osiągnął zysk. Ludzie wpie... strucle. Uzysk z ludzi wzrósł."


Uporządkujmy pojęcia. Ogólny model biznesowy od tysiącleci jest ten sam. Nazwijmy go roboczo: rybka-haczyk-klient. 

Łowimy rybkę na wędkę - a właściwie na haczyk, czyli interfejs rybka-wędka - po czym sprzedajemy ją klientowi. Kto lub co jest rybką, co wędką, a kto lub co klientem zależy od profilu działalności i warunków konkurencji. 

W warunkach uczciwej konkurencji rybka jest rybką, wędka wędką, a klient klientem. Nawiązując do przykładów z notki blogera Zbyszka, rybką są mandarynki, strucla, ale także wymiana informacji i poglądów. Klientem są kupujący mandarynki, struclę, ale także blogerzy i komentatorzy. 

W warunkach braku konkurencji lub braku uczciwej konkurencji - na przykład, gdy wolna konkurencja jest zachwiana monopolem, nierównym traktowaniem, oszukańczymi praktykami -  towar jako taki przestaje być istotny. To kupującego łapie się na haczyk. Następuje uprzedmiotowienie kupującego. Przestaje być on podmiotem, a staje się przedmiotem kupna/sprzedaży. Staje się rybką - bloger Zbyszek nazywa taką rybkę "wsadem".

W przykładzie z mandarynkami, rybkę-kupującego złapano na haczyk - różnicę między ceną wyeksponowaną, a ceną rzeczywistą. W przykładzie ze struclą, towar o wysokiej jakości został skrycie zastąpiony towarem niepełnowartościowym. W trzecim z podanych przykładów rybkami są blogerzy, komentatorzy, czytelnicy. 

Tu mała dygresja. Poprzednio na Salonie24 ruch lokalny Salonu, generowany przez użytkowników, był równie istotny jak ruch przychodzący, generowany przez osoby spoza Salonu. Mieliśmy tu żywe "dziennikarstwo obywatelskie" - społeczność autorów, redaktorów LC i recenzentów. Autorzy jednych notek często bywali recenzentami drugich. Trole też recenzowały; kulawo, ale recenzowały. Oprócz merytorycznych komentarzy były też typowe pogaduchy redakcyjne.

Obecnie publikuje się artykuły-notki, czasem pod nimi pojawiają się listy od czytelników. Recenzowania nie ma. Nie ma warunków, możliwości technicznych, ani atmosfery, która pozwoliłaby na pracę redakcji. Pozostała nam Szanowna Redakcja, ale redakcji Salon24 już nie ma. 

Szanownej Redakcji nie można zarzucić, że pewne działania odbywały się w sposób niejawny. "Koń, jaki jest, każdy widzi". Skoro obowiązuje zasada "klient nasz pan", a właściciel pisze o buntach, to znaczy, że klientem nie jest "buntujący się" bloger - panowie się nie buntują, panowie wydają polecenia. Skoro podczas dyskusji o przyszłości Salonu jedyną reakcją na propozycje komentatorów i blogerów była irytacja, skoro lekceważono opinie głoszone z pozycji czytelnika-klienta... To bloger, komentator, czytelnik nie jest klientem. Jest rybką - ryby głosu nie mają.


cytat:

"Nie należy potępiać managerów. Nie należy się krzywić na gospodarujących nami fachowców. Oni nie mają wyjścia. Jak chcą żyć i pracować, to muszą generować zyski."


Mogę zrozumieć - a przynajmniej mogę spróbować zrozumieć - pobudki, jakimi kieruje się manager uprzedmiotawiający tych, którzy powinni być podmiotem jego działań, manager wprowadzający ludzi w błąd. 

Ale tak samo mogę zrozumieć - a przynajmniej spróbować zrozumieć - pobudki, jakimi kieruje się każdy inny człowiek dokonujący złego czynu. Syn lekceważący rodziców, morderca, żona zdradzająca męża, złodziej, oszust, oszczerca, mężczyzna podrywający mężatkę, ktoś niszczący cudzą własność, przeszukujący cudze rzeczy, dysk cudzego komputera... I nawet, jeśli to zrozumienie wzbudzi we mnie współczucie, to będzie to współczucie dla człowieka. Nie napiszę "Nic to złego." - bo czyn, którego człowiek się dopuścił, jest złym czynem.

Dlatego źle oceniam tych, którzy słowem lub czynem wspierają nieuczciwą konkurencję. 

Źle oceniam celowe przygotowanie reklamy wprowadzającej w błąd każdego, kto na nią spojrzy nie wczytując się w treść. Źle oceniam skrytą podmianę towaru dobrej jakości na towar niepełnowartościowy. 

I nie mogę też dobrze ocenić łapania ludzi na haczyk "forum dyskusyjnego" w sytuacji, gdy taka usługa jest wyłączona, a z tytułu strony znika słowo "forum". Dobrze ocenić wmawiania ludziom, że dano im narzędzie, a nie silnie sprofilowaną usługę - co sugeruje, że zgłaszane braki możliwości konfiguracji, sterowania i zarządzania wynikają nie ze sztywnego profilu, ale z nieumiejętnej obsługi. 

Dla niezorientowanych. Na Salonie usunięto usługę komunikacji wewnętrznej, służącą do rozmów wewnątrzredakcyjnych. Zastąpiono ją usługą komunikacji zewnętrznej, służącą, tak naprawdę, do pisania "listów do redakcji". To jakby wewnętrzny obieg dokumentów zastąpić Książką Skarg i Wniosków. Zdezorganizowało to łączność, a brak łączności zdezorganizował pracę redakcji - tej społecznej, bo Szanowna Redakcja ma się dobrze - i doprowadził do rozpadu systemu.


cytat:

"Wszystko to razem tworzy jakiś ponury mechanizm. Jakiegoś molocha (..) traktującego ludzi jak przedmioty i wtłaczającego im w głowy taki sposób traktowania innych, jako naturalny. Tylko żłóbek nam zostaje. Tylko ta rewolucja, której dokonał Jezus (...) Bóg, da nam serce nowe. To znaczy stworzy nas od nowa. Tak jak będzie chciał."


On już dał nam serce. Już nas stworzył.

"Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!"... Można nadstawiać drugi policzek. Można stanąć do walki, a jeśli zniknie szansa na zwycięstwo - przyjąć palmę męczeństwa. Ale męczeństwo  tylko wtedy ma sens, gdy nie wynika z rezygnacji, pogodzenia się z losem, z akceptacji nieuchronności zła, lecz gdy jest mocnym, zdecydowanym znakiem sprzeciwu. Znakiem ostatecznym. 

Trzeba modlić się za swoich nieprzyjaciół. To też jest rodzaj walki. Trzeba modlić się o to, by ci, którzy krzywdzą nieświadomie, przejrzeli na oczy. O to, by ci, którzy krzywdzą świadomie, nawrócili się. A jeśli będziemy za nich się modlić, to i sami się nad sobą troszkę zastanowimy. I przejdzie nam ochota na to, by - w imię dobra i sprawiedliwości, rzecz jasna - stać się takimi, jak oni. 

Nie dajmy się zwyciężyć złu. Być może nie wywalczymy tego, co chcemy. Nic to! - jak mawiał Wołodyjowski. Starczy, że zła nie zaakceptujemy. Bo jeśli to zrobimy, to ono zwycięży.




Szatonka
O mnie Szatonka

https://www.youtube.com/watch?v=B1ULWx0eflM

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości